Tak ogromnego zainteresowania nie spodziewał się przewoźnik. Ryanair poinformował, że rezerwacje podróżnych na nowych trasach przeszły najśmielsze oczekiwania firmy. Jak zapowiedział Michael O’Leary z Ryanair, “w przyszłym tygodniu, we wtorek 31 października, rozpocznie się rewolucja w zakresie tanich lotów do Albanii.
Justyna Kokoszka z Suchej Beskidzkiej, I wicemiss Beskidów 2021 i Miss Polski Widzów Polsatu 2021 będzie reprezentowała nasz kraj na wyborach najpiękniejszej kobiety świata, które odbędą się w Tiranie. W najbliższą środę Justyna Kokoszka odleci do Tirany, gdzie w niedzielę, 5 listopada odbędzie się międzynarodowy konkurs piękności THE MISS GLOBE. W stolicy Albanii razem z 60 kandydatkami z całego świata powalczy o prestiżowy tytuł Miss Ziemi. O Justynie zrobiło się głośno pod koniec wakacji, gdy podczas finału konkursu Miss Polski 2021 w Nowym Sączu widzowie telewizji Polsat wybrali ją najpiękniejszą Polką. Wszystkie uczestniczki konkursu THE MISS GLOBE zaprezentują światowej publiczności nie tylko urodę, ale także swoje umiejętności i talenty. Justyna, która uczy się w szkole muzycznej II stopnia, zagra na flecie poprzecznym. bbTirana to stolica Albanii, która z pewnością nie zalicza się do najpopularniejszych wśród turystów miast. Na szczęście jednak Bałkany coraz częściej trafiają na celownik miłośników podróży, którzy szukają mniej skomercjalizowanych miejsc wartych odkrycia. I choć Albania nie znajduje się na trasie lotów tanich linii lotniczych warto wydać nieco więcej, aby udać się do stolicy tego fascynującego kraju. A zatem co zobaczyć w Tiranie, by jak najlepiej ją poznać i wtopić się w klimat miasta? Co warto wiedzieć o Tiranie? Tirana jest miastem na Bałkanach, do którego dotarcie może wydawać się problematyczne. Obecnie można tam dolecieć głównie z przesiadkami np. w Wiedniu, Monachium lub we Frankfurcie nad Menem. Ciężko jest też przez to powiedzieć ile trwa lot do albańskiej stolicy. W zależności od tego, jakie połączenie uda nam się upolować może to być od 4 do nawet 7 godzin. Chyba, że znajdziemy lot czarterowy, który trwa ok. 2 godzin. Taka wyprawa wymaga więc od nas dobrego zorganizowania i nieco cierpliwości, ale zdecydowanie warto! Historia Tirany, która wcześniej była mało znaczącym miasteczkiem, tak naprawdę zaczyna się w 1920 roku. To właśnie wtedy Kongres w Lushnjii zdecydował, iż to niewielkie miasto zostanie nową stolicą kraju. W ciągu 10 lat liczba mieszkańców zwiększyła się z 3 tysięcy do 30 tysięcy osób. W trakcie II wojny światowej miasto było okupowane przez włoskie wojska, co wpłynęło na zawiązanie się w Tiranie prężnie działającego, komunistycznego ruchu oporu. Doprowadził on do wyzwolenia miasta w 1944 roku, co zapoczątkowało okres rządzenia krajem przez komunistów. Na czele rządu stanął słynny już dyktator Hodża, który swoimi działania doprowadził do izolacji Albanii na arenie międzynarodowej. To on też odpowiada za masowe budowanie bunkrów, które stały się symbolem kraju. Po śmierci Hodży w 1985 roku wydawało się, że uwolniona od komunizmu Albania w końcu zazna spokoju, jednak w 1997 roku wybuchła wojna domowa, która dotknęła również Tiranę. Obecnie władze Tirany robią co w ich mocy, aby miasto przestało być postrzegano jako brzydki relikt komunistycznej przeszłości. W tym celu szare i zniszczone budynki są odnawiane i malowane na żywe kolory i ciekawe wzory, które powoli stają się wizytówką stolicy Albanii. Tirana - co zwiedzić? Tirana jest stosunkowo młodym miastem, dlatego jeśli chodzi o atrakcje turystyczne ich liczba jest ograniczona w porównaniu z bardziej rozwiniętymi stolicami. Z tego też powodu na zwiedzanie samego miasta, jego zabytków i muzeów zazwyczaj wystarcza turystom ok. 2 dni. Jedną ze współczesnych atrakcji Tirany, o których już wspomnieliśmy są kolorowe, odnowione bloki rozsiane po całym mieście. Na pomysł przeistoczenia wizerunku albańskiej stolicy właśnie w ten sposób wpadł Edi Rama - burmistrz Tirany, który przed rozpoczęciem swojej politycznej kariery był artystą i malarzem. Dla turystów dużą atrakcją może być więc polowanie na kolejne bloki pomalowane w wyrazistych barwach oraz odważnych wzorach. Kolejne, bardzo charakterystyczne dla Tirany konstrukcje to bunkry, które w obawie przed wielką wojną budował Hodża. W całym mieście jest ich całe mnóstwo, dlatego ich wyszukiwanie może być dla nas nie lada zabawą. Najważniejszym z bunkrów jest usytuowany na obrzeżach miasta Bunk'ART. To właśnie w tym bunkrze dyktator przygotował dla siebie sporych rozmiarów mieszkanie i centrum dowodzenia, z którego miał rządzić krajem wraz z zaufanymi dygnitarzami. Drugi ważny bunkier, który warto odwiedzić znajduje się już w centrum miasta. Stworzono w nim muzeum prześladowań za czasów dyktatury, więc dla turystów może to być także ważna lekcja historii tego kraju. Zabytki w Tiranie Zwiedzanie Tirany można rozpocząć od placu Skanderbega, który jest najważniejszym punktem na mapie stolicy. Został on nazwany na cześć albańskiego bohatera narodowego, który odparł ataki Turków. Na środku placu możemy również podziwiać jego konny pomnik, który jest zdecydowanie jednym z symboli Tirany. Tuż przy placu znajduje się również budynek Narodowego Muzeum Historycznego z piękną mozaiką na fasadzie, przedstawiającą Albańczyków z różnych okresów historycznych. W centrum stolicy, również przy słynnym placu znajduje się najstarszy budynek Tirany, czyli meczet Etham Beja. Pochodząca z przełomu XVIII i XIX wieku budowla zasługuje na uwagę przede wszystkim ze względu na niezwykłe zdobienia, które znajdziemy w jej wnętrzu. Warto też udać się na Wieżę Zegarową z XIX wieku, która pełni obecnie rolę punktu widokowego na miasto i okolice. Bardzo charakterystyczną budowlą w Tiranie jest dość dziwnie wyglądająca piramida. Zaprojektowany przez córkę Hodży budynek miał pełnić funkcję mauzoleum dyktatora, ale jego budowę ukończono tuż przed upadkiem komunizmu. W ostatnich latach miejsce to było między innymi studiem telewizyjnym oraz salą konferencyjną, jednak brak konkretnego pomysłu na zagospodarowanie piramidy sprawił, że obecnie budynek ten niszczeje strasząc swoim wyglądem. A szkoda, bo już sam jego kształt przyciąga uwagę ciekawskich turystów. Co przywieźć na pamiątkę? Tirana, podobnie jak każda inna stolica kraju ma nam do zaoferowania mnóstwo najróżniejszych pamiątek lepszej i gorszej jakości. Jeśli szukamy tych standardowych możemy bez problemu nabyć magnesy na lodówkę z symbolami samej Tirany, jak i Albanii, czy też koszulki w tym samym klimacie. W butikach i na straganach można też nabyć szklane kule z charakterystycznym albańskim orłem w środku lub nieco ciekawsze popielniczki z pokrywką w kształcie bunkrów, tak typowych dla krajobrazu stolicy. Jeśli jednak z wyprawy do Tirany chcielibyśmy przywieźć coś bardziej oryginalnego, świetnym pomysłem może być na przykład tradycyjna, ludowa bałałajka. Pięknie wykonane instrumenty będą stanowić naprawdę niezwykłą pamiątkę z Albanii. Podobnie zresztą jak ręcznie robione koronkowe obrusy albo nawet dywany z charakterystycznymi dla tej kultury wzorami. Natomiast jeśli wolimy zabrać ze sobą coś smakowitego i należymy do smakoszy tego czarnego napoju, koniecznie powinniśmy kupić i spakować do walizki albańską kawę, która według wielu znawców tematu smakuje podobno obłędnie.
Jestem córką kolejarza, więc podróżowanie pociągiem to dla mnie nie pierwszyzna 🙂 W Albanii nigdy pociągiem nie było mi po drodze, ale w Peji, jak dowiedziałam się, że mogę dotrzeć do Prisztiny w ten sposób zapaliłam się do pomysłu. Oczywiście rozkład jazdy był przeterminowany i jedyne informacje mogłam zdobyć od znajomego, który korzysta z tego środka transportu. Kasa biletowa jest otwierana tylko jakieś pół godziny przed odjazdem, a bilet kosztuje 3 euro. Pociąg przyzwoity, ale bez szaleństw. Trasa nudnawa (nie to co „balkan ekspres” z Sarajeva do Ploće), jednak między drzemkami można było poobserwować ludzi, posłuchać ich rozmów i zobaczyć jak wygląda Kosowo* poza dużymi miastami. Stacje kolejowe były budowane z kamienia przez więźniów, a po ostatniej wojnie niestety mocno zdewastowane. Dworzec w Prisztinie znajduje się w polu, z którego widać okazałą wieżę Pałacu Sportu. W jego podziemiach znajduje się galeria handlowa, a przed wejściem słynny napis NEWBORN. Na froncie umieszczono wielki portret Adema Jasharego**. Sam napis, aktualnie błękitny z motywem drutu kolczastego, przyozdobiony jest również politycznymi graffiti, które później spotykamy w innych częściach stolicy. W pobliżu znajduje się pomnik „Heroiny” poświęcony kobietom z czasów wojny w Kosowie. Na społeczność stolicy składają się: pochodzący z różnych części Europy pracownicy organizacji międzynarodowych takich jak EULEX, żołnierze w mundurach KFOR, tradycyjnie ubrane muzułmanki, kosowskie elegantki w genialnych kapeluszach, hipsterzy, artyści z dredami… mogłabym wymieniać i wymieniać, ale Prisztina to miejsce mocno eklektyczne i trudne do zdefiniowania. Kupuję pieczone kasztany i taksówką podjeżdżam pod jeden z wielu dość drogich niestety hoteli. Moim pierwszym minutom w pokoju towarzyszy nawoływanie muezina. Prawie pod oknem mam ogromny meczet, więc muszę się pogodzić z faktem, że co rano czeka mnie pobudka. Spacer po Prisztinie to mijanie tureckich budynków i sklepików (są tam dzielnice, gdzie mówi się po turecku), postjugosłowiańskich blokowisk, flag Albanii lub NATO oraz miejsc poświęconych UÇK. Najbardziej kuriozalne to parking imienia UÇK w dzielnicy Lakrishta. Deptak jest rozpięty między pomnikiem Skanderbega, sklepem Benetona oraz katedrą z ogromnym portretem Matki Teresy. Na początku wita nas pomnik Ibrahima Rugovy, a na końcu jego ogromne zdjęcie – co nie dziwi, gdyż nieżyjący już pierwszy prezydent Kosowa jest najjaśniejszym symbolem walki o niepodległość. W tym roku nie zawędrowałam pod wybudowaną w latach osiemdziesiątych kosmiczną bibliotekę. Teorie dotyczące projektu chorwackiego architekta są różne – włącznie z tym, że kopuły symbolizują tradycyjne albańskie nakrycie głowy (plisa) co miałoby jakoby rozwścieczyć Serbów. Ale zostawmy rewelacje wikipedii na boku i zastanówmy się nad fenomenem Prisztiny. Bo co jak co miasto jest fenomenalne. Od lat już wspomina się o niesamowitej wręcz kulturze kawiarnianej stolicy. Faktycznie ludzie jakby na przekór niezbyt optymistycznej propagandzie oraz smutnej przeszłości chcą żyć i to tak z przytupem. Przytupem wysokich obcasów. Podobnie, jak w Albanii istnieje powiedzenie, że w domu może nie być jedzenia, ale na kawę w lokalu oraz dobry wygląd kasa musi być. Jeśli ktoś lubi najmodniejsze marki to na pewno jest tu w czym przebierać, ale portfel musi być też gruby. Sama wolę ubierać się w lumpeksach w Tiranie, gdzie można upolować markowe ciuszki, ale za jedną dziesiątą ceny kosowskiej. Chociaż przyznam, że zainspirowana grupą dziewczyn w modnym lokalu „Dzień i noc” zakupiłam sobie ostatnio kapelusz. Poza tym czułam się tam tak strasznie głupio w trekingowych buciorach i przeciętnym wełnianym sweterku. Spotkane tam kobiety nie dość, ze piły raki bez żadnych zahamowań to po obcałowaniu mnie zostawiały na moich policzkach zapach swoich perfum oraz niedyskretne ślady szminki i pudru. W Prisztinie człowiek znajduje wielką kumulację wszystkiego co kosowskie, a może lepiej powiedzieć bałkańskie. Stolica była moją bazą wypadową. Najpierw wybrałam się do Graczanicy. Jechałam skoncentrowana na monasterze, bez przygotowania teoretycznego. Z resztą nikt nie mówił nic o tej miejscowości oprócz tego, że powinnam zjeść w miejscu o nazwie Etno Kuća. Ale kuća? No tak…kuća czyli po serbsku dom. Nawet to mnie jakoś nie zdziwiło. Dopiero widok następujących po sobie szpalerów serbskich flag oraz wielki pomnik Milosa Obilića*** sprawił, że zaczęłam układać sobie w głowie wszystkie fakty. Później charakterystyczny wystrój restauracji, bogactwo serbskiego jadła oraz genialna była zupełna uczta smaków. Graczanica to miejsce zamieszkałe przez kosowskich Serbów i część społeczności gmin serbskich. Sam monaster, który był dla mnie najważniejszym punktem wyprawy, owszem ogrodzony murem, ale drutu kolczastego jakby mniej. Nikogo na straży. Nikt nie pyta o dokumenty. Nawet mimo zakazu cyknęłam sobie fotkę. Odbudowana w wieku czternastym cerkiew Matki Boskiej stanowi kolejny z listy chronionych przez UNSECO zabytków średniowiecznej kultury prawosławnej. Podobnie jak opisywane przeze mnie wcześniej monastery Wysokie Deczany oraz Peć – jest to miejsce, którego uroda niezwykła ze względu na kunsztowne freski i niezwykłą bryłę. Dodatkową ciekawostką o Graczanicy jest to, że w pobliżu znajdują się archeologiczne wykopaliska miasta Ulpiana z II wieku naszej ery. W samym centrum miasta znajdują się również niewielka cerkiewka, która upamiętniać ma śmierć Dimitrije Popovicia, który w 2004 roku został zamordowany najprawdopodobniej przez albańskich ekstremistów. Miał zaledwie osiemnaście lat. Wróćmy na chwilę do Prisztiny, gdzie na głównym placu pod pomnikiem Skanderbega oglądałam wystawę zdjęć dotyczącą czasów wojny w Kosowie. Moją uwagę przyciągnęła kobieta, przy której zdjęciu widnieje napis: „Każda matka cierpi tak samo po stracie syna”. Jest to fotografia mamy Popovicia. Między innymi takim kobietom poświęcony jest pomnik, o którym mówiłam na początku tekstu. Pomnik, podobnie jak wystawa, nie skupiają się na narodowości tylko na jakże uniwersalnym pojęciu cierpienia. Jest to faktycznie coś co łączy wszystkie kraje bałkańskie i o czym jeszcze napiszę. Trudna i smutna historia najnowsza. Pochylę się nad tym tematem jeszcze później, gdyż w tych fantastycznych kosowskich knajpkach usłyszałam wiele opowieści, które będą stanowić zwieńczenie tego cyklu. Za kilka dni natomiast żelazny punkt zwiedzania Kosowa czyli słynny już Prizren. Dlaczego zachwyca? Dlaczego może nie zachwyca, a raczej skłania do turystycznych refleksji? *Kosowo zostało uznane przez władze polskie 26 lutego 2008 roku i na tym się opieram. Jeśli ktoś chce dyskutować czy Kosowo to kraj czy jest serbskie i tak dalej to proszę nie ze mną 🙂 Ja pracuję w turystyce – nie w MSZ 🙂 ** Adem Jashari – jeden z pierwszych i najbardziej znanych żołnierzy UÇK *** Milos Obilić – ważny dla Serbów bohater bitwy na Kosowym Polu. 466 652 90 780 786 717 118 289